wtorek, 21 stycznia 2014

Prolog

Szybko wybiegłam z klubu i udałam się na parking, gdzie już czekało na mnie moje ukochane czerwone Ferrari F12 Berlinetta. Jeszcze kilka godzin wcześniej byłam w świetnym humorze, wręcz idealnym do świętowania mojej wygranej w kolejnym wyścigu. Ale teraz to zupełnie inna bajka. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Jakiś gościu zaczął się do mnie dobierać… To było… straszne. Nie rozumiem, dlaczego zawsze coś musi mi tak cholernie popsuć humor. Miałam nadzieję, że dzisiaj spędzę miło wieczór z przyjaciółmi, że będziemy się dobrze bawić, ale nie, bo przez jakiegoś zjebanego dupka czuję się taka… brudna, ja już nie jestem taka sama jak wcześniej… Niestety.
Mknęłam moim samochodem ulicami Bradford, miałam daleko w poważaniu fakt, że wypiłam i nie powinnam prowadzić. Pomińmy już to, że nie jestem nawet pełnoletnia. Rozmyślałam o zdarzeniach z dzisiejszego wieczora jakby od tego wszystkiego zależało moje życie. –Bo zależało. –podpowiadała mi intuicja. Cholera, to prawda. Może jeśli bym się nie najebała wszystko potoczyło by się inaczej, ale nie, ja zawsze muszę przesadzać, muszę coś zjebać. Zawsze tak jest. ZAWSZE. Chociaż… gdyby moim przyjaciołom trochę bardziej na mnie zależało to tak by się nie stało. Powinni mi pomóc, ale najwidoczniej byli zbyt zajęci sobą…
Ufałam im bezgranicznie, ale czy teraz znowu to zrobię? Nie mam pojęcia. Wystawili mnie i powtórne zaufanie im będzie dla mnie wyzwaniem. Jednego byłam pewna, na pewno nie powiem im o tym co się stało. To zdecydowanie zbyt wiele…
Zmieniłam bieg i nieco zwiększyłam prędkość, przez łzy nie zauważyłam auta jadącego z nad przeciwka. Dopiero, gdy ujrzałam światła gwałtownie zahamowałam.  Pospiesznie wysiadłam z pojazdu i podbiegłam do samochodu, który również się zatrzymał. Był to taki sam model jak mój, tylko biały. Nie musiałam długo czekać, bo po kilku sekundach z auta wyszedł wysoki, przystojny chłopak. Chłopak, czyli facet… No kurwa, na dzisiaj wystarczy mi przeżyć z facetami. Na myśl o tym, że jestem sama w ciemnej uliczce z jakimś obcym facetem zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Gdybym miała trzeźwy umysł nie bałabym się jakiegoś gościa, ale w dniu dzisiejszym to mnie przerażało. Mimo wszystko postanowiłam zdobyć się na odrobinę odwagi.
-W-wszystko w porządku? –spytałam drżącym głosem i spuściłam głowę w dół.
-Tak, po prostu następnym razem chyba powinnaś trochę bardziej uważać. –odpowiedział spokojnie, a w jego głosie można było usłyszeć troskę.
-Wiem, przykro mi. –zaczęłam nerwowo bawić się palcami. Bałam się go, mimo iż nawet go nie znałam. Teraz miałam wrażenie, że każdy przypadkowy mężczyzna może mnie skrzywdzić, ale prawie zostałam zgwałcona, halo.
-Hej, wszystko okej? –jego głos wyrwał mnie z przemyśleń.
-T-tak.. Ja po prostu umm… muszę już jechać. –podeszłam do samochodu, by już po chwili móc odjechać i zostawić go tam samego. Nie miałam pojęcia kim był i nawet nie zamierzałam go poznać. Po kilku minutach znalazłam się już pod moim domem. Na szczęście teraz droga minęła mi bez żadnych przeszkód. Wjechałam na podjazd i zaparkowałam auto za domem. No to teraz czeka mnie rozmowa z Liamem.  Westchnęłam i otworzyłam drzwi wejściowe, po czym weszłam do środka budynku.


Prolog jest dość krótki, ale mam nadzieję, że się Wam podoba. Było by miło, gdyby każdy kto to przeczytał skomentowałby i dał mi znać co o tym sądzi. :)

ily,
Alex. xx